Trochę chęci i odrobina wiedzy…

Przemysław Waksberg – z wykształcenia marketingowiec, pracuje jako informatyk Ośrodka Pomocy Społecznej Dzielnicy Bielany, specjalista w zakresie dostępności stron internetowych dla osób niewidzących i słabowidzących. Z zamiłowania DJ. Bywa wolontariuszem. Sam jest osobą słabowidzącą.

Gdy stanął przed zadaniem stworzenia nowej strony Ośrodka, postanowił, że będzie ona w pełni dostępna dla osób niewiedzących i słabowidzących – tak, żeby była ona jak najbardziej czytelna także dla niego samego.
Z Przemysławem Waksbergiem rozmawia Olga Kożuchowska

Czy praca z komputerami to Pana pasja?

O tak, komputery to moje hobby już od dzieciństwa. W pracy na co dzień pomagam użytkownikom w codziennych problemach, np. kiedy coś się zawiesi, wyłączy, nie chce się uruchomić. Zdarza się, że ktoś zapomni hasła, wtedy odblokowuję mu dostęp. Nadzoruję pocztę elektroniczną, stronę internetową ośrodka, aktualizuję ją.

Informatyka nie jest Pana pierwszym zawodem, przekwalifikował się Pan już jako dorosły człowiek. Czy te szkolenia uwzględniały potrzeby osób niewidzących i słabowidzących?

Nie, to były ogólnodostępne szkolenia organizowane przez jedną z firm w ramach programu unijnego. Szkolenie zakończone było egzaminem i certyfikatem Microsoftu.

Czy Pan jako pierwsza osoba w Ośrodku wprowadził zasadę dostępności strony internetowej?

Tak. Zlecono mi stworzenie nowej strony. Jako, że sam jestem osobą słabowidzącą i wiem, co sprawia mi trudność w przeglądaniu stron w Internecie, postanowiłem zrobić ją tak, by była dla mnie jak najbardziej czytelna, kontrastowa. Jestem przeciwnikiem technologii Flash. Mimo, że może jest to atrakcyjne, wiele elementów się rusza, można dodać animacje – to jest niedostosowane do potrzeb osób słabo widzących. Nie da się takich stron powiększyć, nie czytają ich czytniki ekranowe – omijam takie strony szerokim łukiem i oczywiście strona Ośrodka także nie jest zrobiona w tej technologii. Jako wolontariusz współpracowałem kiedyś z firmą IVONA Software, co ułatwiło mi przekonanie jej do udostępnienia nieodpłatnie Ośrodkowi oprogramowania służącego udźwiękowieniu strony. Wtedy żaden ośrodek tego nie miał. To był 2011 r. Obecnie nazywa się to iWebReader.

Potem zgłosiłem stronę Ośrodka do projektu Stowarzyszenia Integracja dot. dostosowania stron. Został przeprowadzony audyt strony. Okazało się, że strona jest już w dużej mierze dostępna. Wymagała kilku drobnych poprawek typu: kontrast był za duży lub za mały, czcionka trochę za mała, brakowało pewnych mechanizmów ułatwiających korzystanie ze strony przy pomocy klawiatury. Proces dostosowania zajął około miesiąca.

Wspomniał Pan o tym, że był wolontariuszem dla firmy Ivo Software. Czy to jedyne Pana doświadczenie z wolontariatem?

Na ile czas pozwala robię różne rzeczy. Zdarza mi się testować dostępność aplikacji dla osób słabo widzących, zajmowałem się systemem informatycznym Stowarzyszeniu Rodziców i Przyjaciół Dzieci Niewidomych i Słabowidzących “Tęcza”, jednak ze względu na moją wadę wzroku nie chcę siedzieć cały dzień przed komputerem.

Angażuję się też w organizację pikników Fundacji Tęczowy Dom, połączonych ze zbiórką pieniędzy na wybudowanie domu całodobowej opieki dla osób z niepełnosprawnością sprzężoną np. z porażeniem mózgowym. Jestem na tym pikniku DJ’em – DJ’ka to moje drugie hobby.

Wracając do kwestii dostępności. Co Pan może zalecić organizacjom, instytucjom, które przygotowują się do udostępnienia swoich stron? Co by było zawarte w dekalogu dostępności?

Kilka kwestii:

  1. Przede wszystkim czytelność, czyli białe tło czarny tekst lub odwrotnie.
  2. Odpowiednio duża czcionka, w zależności od ilości informacji, które chcemy umieścić. Wielkość czcionki na poziomie ok 16-18 punktów.
  3. Kolorystyka kontrastowa, nie można stosować białej czcionki na jasnozielonym tle. Ja rozumiem względy estetyczne, ale jest to nieczytelne. Podejrzewam, że osoby dobrze widzące też miewają problemy z czytaniem podobnych tekstów. Umiejętność doboru kolorów to podstawa.
  4. W miarę możliwości unikanie stosowania technologii Flash. Ja rozumiem, że ona daje dużo możliwości, ale z punktu widzenia osób słabowidzących czy niewidomych praktycznie wyklucza korzystanie ze strony.
  5. Najgorszy jest tekst osadzony jako grafika. To jest coś czego nie da się przeczytać. To jest jednym z wymogów normy WCAG by dokumenty PDF były przygotowywane jako tekst – nie zdjęcie a tekst. Można to wyjaśnić na przykładzie dokumentów dotyczących zamówień publicznych. Na stronie umieszcza się dokument opatrzony stemplem i podpisem dyrekcji. Znalazłem sposób na takie dokumenty. Na początku go skanuję a później korzystam z oprogramowania OCR (najbardziej popularny Fine Reader) przetwarzam i zapisuję jako PDF i obrazek, na który nałożony jest tekst.

A co jeśli chodzi o aplikacje mobilne?

Nie lubię stron z mobilną wersją (śmiech). Nie da się ich powiększyć, więc nie mogę ich  odczytać. Na niektórych stronach nie da się „wymusić” przejścia do komputerowej wersji strony. W ogóle nie bierze się pod uwagę dostępności dla osób niewidzących i słabowidzących. Osoby niewidome mają o tyle łatwiej, że jeśli jest tekstowa wersja strony to syntezator ją przeczyta i mogą z niej korzystać. Osoby słabowidzące chciałyby móc powiększyć stronę, a nie mogą tego zrobić. Ja korzystam z syntezatora do długich tekstów, ale czasem chciałbym móc przeczytać krótszy tekst samodzielnie i nie mogę. Wiele jest takich aplikacji – np. mobilna wersja facebooka.

Gdzie warto się informować na ten temat?

W Internecie można znaleźć przewodnik WCAG 2.0 – (Web Content Accessibility Guidelines) dotyczący przygotowania dostępnych stron. Ten dokument jest jednak bardzo obszerny, co może zniechęcać do lektury. Stowarzyszenie Integracja przygotowało publikację “Dostępne strony”, w której opisano przystępnym językiem, co i jak należałoby zrobić, by strona była dostępna i czytelna.

Poza tym kierujmy się zdrowym rozsądkiem i empatią. Stworzenie dostępnej strony wymaga jedynie odrobinę dobrej woli, zdrowego rozsądku i trochę wiedzy.